czwartek, 24 lutego 2011

90.


przyszła mi taka włóczka, że rzuciłam wszystko i natychmiast narzuciłam na druty.
nic Wam nie pokażę, bo ani światła, ani umiejętności, żeby TO uchwycić.
powiem jedynie tyle, że uwielbiam Martę.
poprosiłam Ją o szary, melanżowy.
to, co dziś do mnie przyjechało, przeszło najśmielsze oczekiwania. merynos z jedwabiem, o delikatnym połysku. w kolorach...kolory będą. będą, ale ponieważ jutro z samego rana wybywam na Mazowsze, to dopiero po weekendzie dam głos. ale nazwać to zwyczajnie "szarym melanżowym" byłoby zbrodnią!
miłego wszystkim:)

piątek, 18 lutego 2011

89.

Gąsienica raz, może jutro lepsze zdjęcia będą. bo przy moim pomarańczowym żyrandolu...
jutro premiera, na spotkaniu w Dyni:)

wtorek, 15 lutego 2011

88.

szybko i skrótowo:
1. nie wygrałam włóczki u Pimposhki, wszystko przez czarownice, co czarowały!!;))
2. skończyłam Gąsienicę, albo prawie skończyłam - tzn. w sobotę ją założę na spotkanie, ale będę przedłużać dołem, bo póki co jest długim swetrem, a ma być tuniką, którą można zalożyć do leginsów (nawet takowe nabyłam, specjalnie w celu).
3. na drutach powoli rośnie Petal, zaczęłam też sweterek Leaving z włóczki Cashmira Alize w pięknym, antracytowym kolorze. sama włóczka - wiadomo, nie jest jedwabiem, póki co w robótce trochę sztywna, ale za radą dziewczyn zrobię próbkę i upiorę - może zmięknie. jeśli nie, to będzie bardziej żakiet niż sweterek, bo na drutach 3,5 wychodzi bardzo ładnie i wg opisu, nie chce mi się kombinować z rozpisywaniem na grubsze druty. poza tym teraz wychodzi równiutko i pięknie widać wzór - a sam wzór nieco usztywnia robotę, bo cała masa w nim oczek przekręconych, które z zalożenia są ściślejsze.
4. powoooli, bardzo powoli dorabiam brakujące rękawki dwóm innym sweterkom...
5. i najważniejsze: w sobotę znów się spotykamy w Dyni przy ul. Krupniczej 20! o godzinie 13. proszę poprzynosić wszystkie piękne włóczki, robótki i dobry nastrój:)))

środa, 9 lutego 2011

87.

a jednak zapisałam się na Candy u Pimposhki:))) szara włóczka z jej najnowszego posta po prostu do mnie mówi, woła, głośno i donośnie "WEŹ MNIE!", więc startuję. jak się nie uda wylosować, to sobie zamówię po prostu;)
można wygrać bowiem to:

pofarbowane na dowolny kolor (a przecież wszyscy wiedzą, że ze wszystkich możliwych kolorów włóczek najbardziej lubię szary!).

a teraz prośba: powiedzcie, jak zrobić taki bannerek obok tekstu, żebym mogła wyświetlać info o candy nie tylko w notce - sama nie umiem:(

sobota, 5 lutego 2011

86.

dziś będzie zbiorczo robótkowo.

zdjęcia z Florencji oczywiście leżą, nieobrobione, a jakże... wszystko musi mieć swój czas.
pięknie było, głównie słonecznie i dość ciepło (chociaż 3-6 stopni na plusie to obiektywnie niewiele, w porównaniu z -10, które zastaliśmy po powrocie, to zaprawdę upały). i ta różnica temperatur, a pewnie też bieganie po mieście w ciepłych ciuchach, a potem rozpinanie kurtek, przyczyniło się do tego, że jestem na L-4, M zresztą też. ja z zapaleniem zatok, a on z gorączką we wtorek w nocy niemal 40 stopni.
na szczęście sytuacja opanowana i daliśmy radę.

we Florencji napadłam na sklep producenta włóczek:
Campolmi Roberto Filati. przytachałam 4 kilo (a gdybym wiedziała, że moja walizka "zaważy" tylko 15 kg w drodze powrotnej, to nie oparłabym się kolejnym 4...ale wysyłają do Polski, więc nie jest źle;)). będę prezentować po kawałku moje zdobycze. a mam głównie włóczki wiosenne i letnie - surowy jedwab, bawełnę, przepiękną mieszankę lnu i bawełny, i straszną, skrzypiącą, świecącą, ale zabawną wiskozę.


po tym przydługim wstępie możemy przystąpić do rzeczy zasadniczej - czyli przedstawienia robótek, zrobionych, robionych...


zrobiona - to zielona herbata, której kawałki pokazywałam wcześniej. w całości prezentuje się tak:

muszę przyznać, że po pierwszych zachwytach w trakcie robienia, trochę zawiodłam się na włóczce - na łokciach dość mocno się zmechaciła już pierwszego dnia noszenia, i lekko wypchała. plusem jest, że po oskubaniu nie zmechaciła się ponownie, a po wygładzeniu łokcie, jak gąbka, przybrały znów gładką postać (pisałam, że ta włóczka ma coś z gąbki!).
włóczka, która kosztuje 16 dolarów za motek, nie powinna się jednak tak szybko mechacić...ale z drugiej strony, ta gama kolorystyczna i to, że "wypchania" nie są trwałe i dzianina nie rozciąga się na amen - przeważają szalę i pewnie jeszcze kiedyś kupię. JAK WYKOŃCZĘ ZAPASY!!!

póki co dziergam nieustannie.
o, tyle już jest gąsienicy:

a że we Florencji poczułam już wiosnę, to pod zakupioną tamże bawełnę poszukiwałam wzoru. i rzucił się na mnie, dosłownie, Petal Kin Hargreaves. próbowałam wcześniej cośtam innego, ale sprułam i zaczęłam tę bluzeczkę - czyż ten kolor, ta nić, nie są stworzone pod ten wzór?