wczoraj wyprawa pod Kielce, niemal w ostatniej chwili zdecydowałam się jednak pojechać. wyjechałam o 16, wróciłam o 7 rano następnego dnia. spotkanie z D. i S., a przy okazji poznałam masę fajnych, ciekawych osób, bo dziewczyny były na zjeździe członków polskiej Mensy. no i się nakręciłam, pewnie spróbuję się zmierzyć z oficjalnymi testami, jak pojawi się okazja na zrobienie ich w Krakowie.
(kiedyś robiłam tego masę dla własnej przyjemności, chyba gdzieś nawet mam książkę...).
całą noc graliśmy w różne gry, gadaliśmy, ze śmiechu spłakałam sobie tusz z rzęs, a dziś mam taką chrypkę, że ledwo gadam.
wiem, obiecałam zdjęcia. ale przy tej aurze, która obecnie panuje, fatalnie wychodzi cokolwiek. poza tym, dopiero we wtorek będzie pod ręką jakiś potencjalny fotograf, więc postaram się wykorzystać sytuację;)
żeby nie było tak całkiem bezobrazkowo: w takich okolicznościach przyrody dane mi było wracać. mniej więcej 5 rano, niedziela:
uwielbiam mgłę, uwielbiam prowadzić samochód, ale prawie 140 km w tych warunkach, po 22 godzinach bez snu, to było już lekkie przegięcie. ostatnie 30 km jak automat, z głośną muzyką i gadaniem do siebie. przyjechałam i padłam na 8 godzin.
a na deser The National. od tego głosu mam miękkie kolana. i wszystko w środku też.
nie wiem, który raz. jeden z filmów, do których mogę wracać bez końca. gdyby ktoś miał ochotę na piękny, smutny, ciepły obraz, to.
a przy okazji ten pan jest w mojej ścisłej top ten, jeśli chodzi o ideał męskiej urody - tym przyjemniej się ogląda.
poza tym - każdy film, w których chociażby przez trzy minuty pojawia się Meryl Streep, musi być dobry. nooo...poza "Mamma Mia", ale wszak reguła bez wyjątku nie byłaby regułą;)).
poza tym - każdy film, w których chociażby przez trzy minuty pojawia się Meryl Streep, musi być dobry. nooo...poza "Mamma Mia", ale wszak reguła bez wyjątku nie byłaby regułą;)).
Mamma Mia boska jest i basta! A jak Bond śpiewa to już cud miód i orzeszki ;-)
OdpowiedzUsuńnie cierpię Pierce'a Brosnana:D jako Bonda tym bardziej;))
UsuńJa wole wymuskane klaty jak np.: Ryan Gosling :) takiego to bym nawet i zjadła :)
OdpowiedzUsuńMamma Mia... fuj i blee i nie dla mnie :)