poniedziałek, 8 lipca 2013

153.

czasubrak kompletny.
od ubiegłej środy jestem na urlopie. 
przyjechała koleżanka, z którą ostatnio widziałam się ponad 8 lat temu. 
któregoś dnia, niedawno, po prostu do niej zadzwoniłam, po latach wysyłania sobie kurtuazyjnych smsów świątecznych. to był naprawdę bardzo dobry pomysł.

przy okazji miałam możliwość spojrzeć na własne miasto jak turystka...Kazimierz. kiedy to ja ostatnio włóczyłam się po Kazimierzu, zatrzymywałam w knajpkach na lampkę wina, zapiekankę na placu Nowym, kupowałam ceramiczne kolczyki, robiłam zdjęcia kamienicom...nie pamiętam.
w sobotę finałowy koncert Festiwalu Kultury Żydowskiej. 10 lat. 10 lat temu byłam na nim pierwszy raz...


jutro lecę do Londynu, mam całe cztery dni, w planie tak wiele - zobaczymy, co z tego uda się wyciągnąć.
w październiku zobaczę Palermo. a w listopadzie Ispartę. 


dzieje się (a także DZIEJE, i kiedyś się może skończy, i nastąpią te wieki temu obiecane zdjęcia).
zmęczenie pozytywne.

a o ciemniejszych stronach życia pisać nie będę, może jeśli o nich nie napiszę, to znikną?

zostawiam Was ze zdjęciami miasta, o którym od paru dni mówię "moje". po ledwie dziewięciu latach mieszkania tu...