poniedziałek, 15 lutego 2010

10.

nie piszę, bo i niewiele robię. to znaczy - nic nowego. ciągnę szmaragdowy sweterek - dotarłam prawie do podkroju pach, różowy szal - kilka powtórzeń motywu. czytam, dużo czytam, nadrabiam zaległości ze stycznia, kiedy to czytałam głównie książki naukowe.
a wczoraj, dla odmiany, ściągnęłam z szafy krosna z rozpiętym ooooogromnym obrazem krzyżykowym. nie pokażę, bo póki co może ze 2 % zrobiłam, a wzór jest przerobiony ze zdjęcia. ot, jakaś uliczka w południowym mieście. przerabiałam jeszcze na starym, stacjonarnym komputerze, więc nawet zdjęcia nie mam, jedynie wydruk z kolorowymi krateczkami.

z ciekawszych rzeczy - zrobiłam obłędne ciasto, cytrynowe, z mielonymi migdałami i polentą zamiast mąki. nigdy nie jadłam ciasta o podobnym smaku, konsystencji. kubki smakowe popadły w obłęd.

wieczorem podam przepis, ale niestety bez zdjęcia - zgadnijcie, czemu!

zrobiłam też "ciasto" czekoladowe, ale ono o zdecydowanie bardziej oczywistym smaku. "ciasto", bo także bez mąki, a nawet - bez zamiennika mąki. tylko czekolada, masło, jajka i kakao. kwintesencja czekoladowości.
narobiłam Wam smaka? :)

4 komentarze:

  1. A spróbuj tylko nie podać tych przepisów, to zobaczysz, będziesz mnie miała na sumieniu! *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj narobiłaś smaku, ślinianki zaczęły pracować tak jak u mojego bokasera...Ciekawa jestem cytrynowego, bardzo ciekawa!

    OdpowiedzUsuń
  3. po tym smakowitym wpisie zdecydowanie zjadłabym małe "co - nieco" :)

    OdpowiedzUsuń