bo nie mogę Wam pokazać bieżącej robótki (dziergam na konkurs) -zatem pokażę Wam, jak było nad morzem.
a więc ("nie zaczynaj zdania od "a więc"!!!"), było tak:
jakaś piąta z minutami, okolice Lubicza (mgła, mgła i mgła, generalnie mgła niemal od Sochaczewa do Gdańska, 300 km mgły, nigdy nie przeżyłam takiej jazdy): a to już Ustka:
proszę na mnie nie krzyczeć!tak, wiem...straszne, STRASZNE mam zaległości.ale - szczerze - nie miałam weny ani chęci na pisanie.a to, że piszę teraz, znaczy, że jest LEPIEJ.pod wieloma względami. no więc, o czym to ja miałam...aha. zaległości. no tak.
więc - po pierwsze - nasze kolejne spotkanie robótkowe w Krakowie odbędzie się w sobotę, 27 sierpnia, o godzinie 13, standardowo w Dyni przy ul. Krupniczej. mam nadzieję, że wszyscy stawią się wypoczęci, opaleni, pełni sił na jesienne robótkowanie!
po drugie - w tak zwanym międzyczasie dziergałam, ciągle i dużo. skończyłam cztery robótki. chiton:
paloma:
pucker:
i pączek. pączek nie ma jeszcze zdjęcia, bo skończyłam go wczoraj wieczorem, a dziś upał i parno, nie zrobię sobie tego i nie założę wełnianego poncza;) więc zdjęcia będą na dniach.
po trzecie - w międzyczasie byliśmy dwa razy na Mazowszu, a na Mazowszu jest duuuużo kwiatów i innych takich:
są też spacery ścieżkami przeszłości:
tę kapliczkę w środku Puszczy Kampinoskiej stawiał mój pradziadek:
a tu stał dom prababci i pradziadka: a po czwarte: w Krakowie za to też bywają ładne niedziele (w lipcu całe dwie, w sierpniu póki co na ten weekend nie można narzekać):
jeśli ktoś ma ochotę na więcej zdjęć, to tradycyjnie zapraszam na z-drogi, gdzie będę uzupełniać...obiecuję.