niedziela, 7 lutego 2010

9.

sesja, i po sesji. nareszcie, na szczęście! teraz przez kilka dni mogę swobodnie dłubać. bo za chwilę muszę się wziąć za napisanie pracy...i znów będę musiała dawkować czas na przyjemności.

ale póki co...oto trzyipółtony włóczek.

te "kłębuszki" mają po jedyne 900 g. i śmierdzą przeokrutnie:D ale da się to przeżyć, tylko co chwila chodzę myć ręce.
kolory są piękne. ze szmaragdowej powstaje ten sam kardigan z Dropsa, który robiła Myszoptica, o taki. a jeśli wystarczy, to chciałabym zrobić Vivienne Kim H. na fioletową jeszcze nie mam pomysłu, ale na pewno coś wynajdę. tak, wiem, miałam robić letnie, ale czyż można się oprzeć?

a dla urozmaicenia - storczyki zakwitły:

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no :D Taka mała rzecz, a cieszy :D
    Super ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. By było dobrze, gdyby na Vivienne zostało ;)
    Powiedź proszę, że jak storczyki zakwitają, to wiosna już za progiem, bo ja się na tym nie znam, ale nadzieję mam wielką, że tak jest :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Storczyki cały rok kwitną i za to je kocham! Twoje bardzo ładne, ja mam zwykłe falenopsisy, ale i tak je bardzo lubię. Ciekawe jak wełna się zachowa po praniu. Gratuluję Norwega! Trafiłam jakoś tak przypadkiem, podoba mi się u Ciebie, pozdrawiam i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem uwiedziony Twoim kunsztem w dłubaninach dziewczyńskich na drutach itp - to co czynisz jest imponujące. Nie można tego lekceważyć. Pare dni temu moją uwagę przykuła starsza samotna kobieta ( program w tv), która od dobrych paru lat dzierga na drutach swetry i je ofiarowuje potrzebujacym ubogim - narobiła tego w setki coś ponad 600 sztuk... cóż za piekielnie wielka praca. Zawsze można się zrealizować i być potrzebnym i żyć godnie dla innych...

    OdpowiedzUsuń