poniedziałek, 1 marca 2010

14.

trzysta dwadzieścia na dwieście trzydzieści, czy jakoś tak:

jak widać, na razie nie bardzo jest się czym chwalić. ale przynajmniej wyszywam, bo przez ostatnie 3 lata kanwa leżała rozpięta na krosnach wysoko na szafie. ostatnio potrzebowałam odmiany, ściągnęłam i...dłubię. jednak nie umiem na krosnach. myślałam, że przy tak dużej płachcie będzie wygodniej - niestety. najwygodniej mi trzymać materiał po prostu w rękach. staram się nie wyszywać ścisło, więc robótka się nie ściąga. dziś przyszły brakujące muliny, więc dziubię, krzyżyk po krzyżyku, powoli...
pojęcia nie mam, jaki będzie efekt końcowy, bo zdjęcie i symulacja są na komputerze, który od 4 lat stoi zamknięty w szafie, nieużywany. mam jedynie wydruk z siatką kolorów. trudno, będzie taka duuuuża niespodzianka:)

Przemku, dziękuję, wydłubałam kolejne dwie pary i jeden naszyjnik, potrzebuję światła dobrego, to porobię fotki.
Clou - to srebro. ja kupuję gotowe elementy, niestety nie mam warunków na tworzenie takich w domu (moja kot musi wszystko obejrzeć, a do takiej pracy niezbędny jest porządny palnik, kawałek miejsca do totalnego zabałaganienia...może kiedyś:)).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz